Opinia ta uzyskała w kręgach naukowych rozgłos i prawdopodobnie przyczyniła się do tego, iż kiedy w 1735 roku szwedzki botanik Karol Linneusz wydał swoje dzieło „Systema naturae”, nazwał kakaowiec łacińską nazwą „Theobroma Cacao”, czyli pokarm bogów (theoi – bóg; broma-pokarm).
Pamiętacie markizę de Sevigne i jej perypetie z czekoladą? Skoro więc taki boski napój podbijał podniebienia Europy, prędzej czy później musiała ona otrzeć się o granice „sacrum i profanum”. Zaczęło się już w Meksyku, gdzie rozpasani hiszpańscy żołdacy ? ochoczo popijali niesmaczny, gęsty brązowy płyn, ponieważ był on przepustką do uczestnictwa w orgiach, jakie były częścią rytuału zbiorów owoców kakaowca. W dalszych latach, kiedy to do podbitego już imperium Azteków zawitali misjonarze i misjonarki, rozpoczęła się rewolucja czekoladowa i jej umoralnienie.
Szanowne Panie, proszę mnie nie linczować za pewne uproszczenie, ale to właśnie siostry zakonne, czerpiąc ze swej kobiecej natury zaczęły interesować się bardziej tym, co jadali lokalni mieszkańcy. Facetom zazwyczaj było wszystko jedno. Poza tym nawet dziś większość blogów kulinarnych prowadzą dziewczyny, więc nic dziwnego. Dzięki hiszpańskim Misjonarkom mamy obecnie w europejskiej kuchni wiele zaimportowanych z Ameryki potraw i dań. Nie inaczej było z czekoladą, jednak siostry uważały, iż dodawane do niej pikantne i mocne korzenne przyprawy rozbudzają tylko nieczyste żądze, więc poeksperymentowały dodając do brunatnej mazi cukier, wanilię i śmietankę. Zamiast diabelskiej mikstury uzyskały napój dający rajskie rozkosze.
Jedne z pierwszych wzmianek o fantastycznym nowym napoju dotarły już w 1528 roku, jeszcze zanim Cortez przywiózł pierwsze owoce kakaowca do prezentacji królowi. W 1523 roku, 2 lata po upadku Tenochtitlan, ojciec Petrus de Angleria opisywał entuzjastycznie w swojej książce ” De orbe nove decades octo” :
Jest to nie tylko cudowny napój, ale i produkt nie pozwalający na spekulację, jako że nie może być długo przechowywany.
Ta entuzjastyczna opinia rozniosła się tak szerokim echem, iż kiedy w 1585 roku do Hiszpanii dotarła pierwsza dostawa kakao z Veracruz, to pomimo dość wysokiej ceny rozeszła się jak przysłowiowe „ciepłe bułeczki”. Hiszpańskie damy rozkochały się w czekoladzie, pijały ją o każdej porze i w każdym miejscu. Również podczas nabożeństw kościelnych i Mszy Świętych. Tłumaczyły to faktem, iż czekolada ma medyczne właściwości i pomaga wytrwać podczas długich ceremonii. Kiedy jeden z kapłanów – jak głosi legenda – zabronił tego obyczaju, damy gremialnie przeniosły się do innego kościoła. Zanim wrócimy do tej sytuacji, cofnijmy się kilkadziesiąt lat wstecz. Do roku 1569.
Pius V
Pierwszym, który zmierzył się z problemem czekolady w kościele, był Pius V. Pytanie, które rozpętało dyskusję brzmiało: Czy czekolada łamie katolicki post? Poszczono wówczas dużo więcej niż obecnie i dla ówczesnego społeczeństwa było to ważkie pytanie. Rożne źródła podają, iż Pius nie lubił czekolady, a inne iż jej nawet wcale nie spróbował. Wszyscy zgadzają się z tym, iż podobno uznał, że czekolada nie łamie postu. Niestety nie było to chyba autorytarnie ogłoszone, ponieważ dyskusja i spory trwały nadal w najlepsze. Kolejny papież, który miał styczność z czekoladą, a o którym wspominają źródła to Klemens VIII.
Klemens VIII
Wiadomo, iż Klemens spróbował zarówno kawy jak i czekolady, dostarczonej Mu przez ojca Francesco Carlati, który w 1594 roku powrócił z misji w Ameryce. Dla kawy miało to kolosalne znaczenie, dla czekolady nie za bardzo, ponieważ papież nie wypowiedział się na jej temat. Wracamy więc do XVII wieku i coraz gorętszych sporów dotyczących czekolady i postu. Kiedy już nasze „Señoras” okazały swe niezadowolenie, paliwa do ognia dodał jeszcze madrycki ksiądz Antonio de León Pinelo swoją rozprawą „Question moral si el chocolate quebranta el ayuno eclesiástico„, w której rozważał kwestię, czy ksiądz popełnia grzech śmiertelny pijąc czekoladę przed odprawieniem Mszy. Dlatego też kardynał Francois-Marie Brancacio wygłosił tezę, która rozpętała burzę. W sukurs przyszedł mu jednak kolejny papież, Aleksander VII.
Aleksander VII
On to ostatecznie podtrzymał tezę kardynała Brancacio, ogłaszając z autorytetem w 1662 roku iż :
Liquidum non frangit ieiunium
czyli po prostu: ” płyn/napój nie łamie postu”. Wkrótce też tę zasadę przyjęto dla kawy i to ostatecznie zamknęło dyskusję. I tak od Aleksandra żaden papież nie podważył już tej zasady, wielu papieży było zapalonymi fanami tego napoju a papież Franciszek spotkał się nawet oko w oko z czekoladowym sobowtórem.
Ważącą 1,5 tony czekoladową rzeźbę papieża wykonali i sprezentowali mu amatorzy cukiernicy, uczestnicy kursu w Akademii Czekolady z okolic Wenecji. Do produkcji tego kolosa zużyto kakao z okolic jeziora Atitlan w Gwatemali. I tym miłym i słodkim akcentem kończymy dzisiejszy post.